Arek Kowalczyk
Włodzimierz Włoch, „RynekInfrastruktury.pl”: Sytuacja ws. rozbudowy Opola zmieniała się bardzo dynamicznie. Nastąpiły przetasowania kadrowe, ale w końcu udało się rozpocząć tę inwestycję.
To co wydarzyło się w Opolu rozumiem w następujący sposób: poprzedni zarząd chciał mieć absolutną pewność, że realizacja dwóch bloków energetycznych w elektrowni Opole ma uzasadnienie ekonomiczne i broni się jako niezależny projekt realizowany w oparciu o wydzieloną spółkę projektową. Tak jednak nie było. Bez rekursu do bilansu sponsora projektu banki miałyby problemy z akceptacją takiej struktury finansowania. Wg. mnie Opole się świetnie broni jako projekt, który wymaga innej struktury finansowania, a mianowicie na bilans spółki. Na realizację takich projektów na pewno nie mogą sobie pozwolić prywatni sponsorzy, ponieważ nie kontrolują oni żadnej spółki energetycznej w Polsce.
Koncepcja konsolidacji polskiej energetyki, polegająca na wyodrębnieniu 4 silnych grup energetycznych sprzed 10 lat została wdrożona m.in. po to, żeby być w stanie realizować projekty inwestycyjne. Niestety w ciągu ostatniej dekady wiele takich projektów nie widzieliśmy. Bezpośrednio po konsolidacji nasze grupy energetyczne praktycznie nie wykazywały w swoich bilansach długu, dlatego też powinny być w stanie zaakceptować ryzyka projektów, które nie jest w stanie zmitygować spółka celowa. Gdyby tylko miałyby być realizowane projekty w strukturze project finance, to konsolidacja wytwarzania energii nie miałaby uzasadnienia. W takich warunkach uważam, że projekt opolski dobrze się broni. W sytuacji, kiedy nie da się nawet z dużą dozą prawdopodobieństwa ekstrapolować ścieżki cenowej…
Ale przewidywać cen nie sposób w perspektywie 3 lat, a co dopiero w perspektywie 30 lat…
No dobrze, ale jeśli efekt jest taki, że będziemy musieli wyłączać nasze przestarzałe elektrownie to alternatywa jest taka, że musimy energię importować z zagranicy. Jeśli mamy zdrowe spółki energetyczne, a tak jest – to dlaczego w taki sposób nie moglibyśmy rozwiązać tego problemu? Uważam, że w tych warunkach projekty, przynajmniej w zakresie energetyki konwencjonalnej, będą się realizowały i będziemy mieli do czynienia w najbliższych kilku latach z wysypem przetargów na tego rodzaje projekty. Początkiem są te dwa projekty, które my realizujemy, tzn. Kozienice i Opole.
Dlatego też, mówiąc o strategicznym upozycjonowaniu Polimeksu myślimy przede wszystkim, żeby Polimex był zaangażowany w realizację kontraktów energetycznych. Nie mówię tylko o wykonawstwie, ale także o długoterminowym serwisie energetycznym. Petrochemia to druga odnoga, w której Polimex ma od lat ustaloną reputację.
Powiedział pan, że dla Polimeksu nowe kontrakty w energetyce będą priorytetowe.
Tak jest, nowe kontrakty w energetyce będą priorytetowe.
Pytam dlatego, bo niedawno prezes Polimexu, Gregor Sobisch twierdził inaczej: że nowe kontrakty nie są priorytetem. Sytuacja zmienia się dynamicznie?
Nie ma tu sprzeczności, ani zmiany strategii. Chodzi po prostu o to, że Polimex dysponuje w tej chwili największym backlogiem na rynku, biorąc pod uwagę te dwa megakontrakty energetyczne. W grupie nasz backlog to prawie 10 mld. W tym sensie najważniejszym priorytetem jest skupienie się na wykonawstwie tych dwóch kluczowych projektów energetycznych, które będą stanowić fundament rozwoju grupy.